W oku cyklonu.

Przeżyłam wiele chwil, gdy wszystko w moim życiu wydawało się rozpadać, włącznie ze mną. Gdy czułam się jak w potrzasku, uwięziona, przerażona. Gdy żaden wybór, żadne działanie nie było właściwe. Prowadziło tylko do jeszcze większego cierpienia. Trwanie w tym miejscu było nie do zniesienia. Jakikolwiek wybór prowadził do jeszcze większego poczucia winy, pogardy dla siebie i tęsknoty za tym, co nie zostało wybrane. W tej spirali prowadzącej w dół, ten cytat przyszedł do mnie od drogiej przyjaciółki.

 

Jestem burzą

Dziś rozpoznaję, że TO JA JESTEM BURZĄ. Twórcą całego piękna i wszystkich cierpień, których doświadczam. Nie mogę uciec od bólu. Lecz nie muszę dodawać do niego cierpienia myśli, historii, poczucia winy. Mogę otworzyć się na możliwość bycia samą burzą. Poddać się, stać się jedną – z nią. Być obecną. Być w TERAZ i pozwolić na wszystko co się dzieje, także na mój opór i sprzeciw, jeśli tak właśnie jest. I pozwolić sobie zabrać siebie tam, gdzie muszę iść, aby stać się tym, kim mam się stać.